Sprawozdanie ze spektaklu „Dziady” w wykonaniu Teatru Nowego ze Słupska


Uncategorized / wtorek, styczeń 13th, 2009
Uwaga, uwaga! Poniżej zamieszczam zapowiadane dobrych kilka dni temu sprawozdanie ze spektaklu autorstwa Kamila. Polecam i życzę miłej lektury!

Pewnego pięknego zimowego dnia, po wcześniejszym zorganizowaniu się, klasa I gimnazjum z STO wybrała się na przedstawienie Dziady, które odbyło się w Bytomskim Centrum Kultury w Bytomiu.
Po dłuższym przemówieniu szefa grupy (polowa sali przysypiała) światła zgasły i zaczęło się od dość psychodelicznej muzyki.
Podczas nudnego i mało interesującego początku młodzież licealna siedząca z przodu sali zachowywała się, delikatnie rzecz ujmując, niekulturalnie. Uspakajani przez jednego z zarządców BCK, młodzieńcy ani myśleli przestać rozmawiać, świecić latarkami i grać na telefonach komórkowych, zmieniając współwidzom przyjemne oglądanie w koszmar rodem z filmów hiczkokowskich.
Około w połowie przedstawienia, podczas usypiającej „Wielkiej Improwizacji” uczniowie byli już tak znudzeni, że przestali się wygłupiać i, jak sadze, pozasypiali. Reszta widowni odetchnęła z ulgą i wsłuchała się we frapujące przemówienie głównego bohatera.
Gdy skończył polowa widowni (w tym kilka osób z IG) ocknęło się z głębokiego letargu, jakim było wpatrywanie się w sufit i błaganie o śmierć lub zapomnienie tekstu przez aktora. Po krótkiej chwili zaczęło się robić ciekawie, gdy na scenę weszli nowi aktorzy, zaczęły się tryskające emocjami dialogi, a główny bohater siedział cicho.
Cala sztuka, z tego, co zrozumiałem, składała się z 3 części:
1. Wywoływanie duchów,
2. Gdzieś na Litwie,
3. U Gubernatora.
Proste i w miarę przejrzyste były części 1. i 3., natomiast część 2 to ten moment, z którego pamiętam topografię sufitu i spontaniczne chrapnięcia kogoś z widowni, gdyż w połowie oglądania zauważyłem, że nie rozumiem już nic i poddałem się, oszczędzając sobie dalszej katorgi.
Najciekawszym momentem (budzącym ze snu) był czas, gdy przez głównego bohatera przemawia diabeł i obydwaj mówią jednocześnie. Było to niestety tuż po Wielkiej Improwizacji, której nie zdzierżył nikt, kto nie mógł znieczulic się alkoholem, tudzież wyjść, albo nie jest fascynatem literatury, teatru i dziel Mickiewicza.

Podsumowując:
Sztuka – Muszę jeszcze dorosnąć by coś rozumieć.
Widownia – Nigdy więcej z takimi ludźmi.
Wykonanie – może być, ale mogliby wyraźniej i głośniej mówić.
(P.S. Jeśli czytać będzie to ktoś z Teatru Nowego, niech się nie obraża – to nie wasza wina ze niektórzy spali. Taka sztuka i taka widownia…)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *