W końcu poszłam po rozum do głowy, przyniosłam na lekcję sok malinowy… „Balladyna”. Z sokiem smakuje lepiej


Lekcja, Lektura, Literatura / czwartek, październik 6th, 2016

O Balladynie pisałam na „Lekcjach Polskiego” dwa razy. Raz w odniesieniu do lekcji w gimnazjum: tutaj wpis (znajdziecie w nim sporo obrazów), a raz o swoich wspomnieniach związanych z wystawianiem dramatu Juliusza Słowackiego w szkole (tutaj).

Przyznam jednak, że choć Balladynę naprawdę lubię, a nawet potrafię z pamięci cytować niektóre fragmenty, jakoś nigdy nie miałam dobrego pomysłu na lekcje z tym dramatem. Pracując jednak w tym roku w III gimnazjum bez podręcznika, jakoś bardziej przykładam się do wymyślania sposobów na przykucie uczniowskiej uwagi.

Najlepiej żeby to były sposoby proste, a efektowne. Tanie, a bezcenne. Trochę śmieszne, lecz zapadające w pamięć.

Kiedy tak rozmyślałam o lekcjach z Balladyny, przypomniała mi się pewna burzliwa dyskusja związana z tym plakatem. Taka sytuacja: w jednej sali siedzą naprawdę tęgie mózgi (nauczyciele, dydaktycy uniwersyteccy) i spierają się, czy to sok z tego dzbana płynie (malinowy, rzecz jasna), czy krew, soku malinowemu podobna i się z nim kojarząca. Powiadam wam, paranoja!

Jednak dzięki tej kłótni, która na szczęście nie skończyła się śmiercią w malinach, pomyślałam, że przygodę z Balladyną możemy zacząć od soku malinowego. A co!

Etap 1. Rozlanie soku

Po mojej byłej klasie wychowawczej zostało mi jeszcze kilka wspomnień oraz kilkanaście kubeczków plastikowych i łyżeczek. Sok malinowy zakupiłam z własnej kieszeni (po lekcji zostało pół butelki). Każdy uczeń dostał jakąś 1/8 kubka soku. Na oczywiste pytanie, czy mogą się napić, powiedziałam, że NIE.

Etap 2. Badanie soku różnymi zmysłami

Przyszła kolej na oglądanie, wąchanie i smakowanie soku. Na tablicy pojawiło się kilka przymiotników opisujących poszczególne walory tego napitku: intensywny, słodki, gęsty, lepki… Potem zapytałam co przypomina sok, z czym się kojarzy. Padły odpowiedzi, że z krwią. No, i o to chodziło :).

Etap 3. Niekonwencjonalne używanie soku albo Kroplą soku namaluję cię…

Sok malinowy można oczywiście wypić. Najlepiej rozcieńczywszy go wodą. Ale sokiem można też coś… namalować. I właśnie to robili na lekcji moi uczniowie. Tak. Malowali obrazki sokiem malinowym. Tematyka miała być dowolna, ale ucieszyłam się, że połowa stworzonych przez uczniów dzieł związana była ze zbrodnią :). Bo skoro sok malinowy kojarzy się z krwią, to dlaczego nie namalować nim miejsca zbrodni?

Zapraszam do galerii :).

Moim faworytem jest „Malina”. Jedno słowo, znaczeń wiele, zwłaszcza w kontekście tych kropek dookoła słowa 🙂
Jul i Miś prawie jak Alina i Balladyna. Wersja bez zbrodni.
Z tej huśtawki podobno ktoś spadł i się zabił, więc nie jest to tak do końca optymistyczny obrazek…

Etap 4. Oglądanie plakatów

Po obejrzeniu wszystkich dzieł uczniowskich przyszła pora na dzieła polskich twórców plakatów teatralnych. Poniżej wycinek kompilacji, zaś całość w linku PDF do pobrania tu: „Balladyna”: kompilacja plakatów. Uczniowie otrzymali ksero tego zestawienia – ale już w czerni i bieli. Wersja kolorowa została została wyświetlona za pomocą rzutnika.

O samych plakatach można oczywiście zrobić nie jedną, a dwie lekcje, tutaj jednak chciałam, aby pojawiły się jedynie następujące kwestie:

  • co mają ze sobą wspólnego te plakaty (wiadomo…)
  • jakie informacje powtarzają się na każdym z nich
  • jaki jest nastrój tych dzieł (padła odpowiedź, że ponury)
  • w jaki sposób pojawia się na nich/jak ukazany sok malinowy bądź krew
Tak przygotowani mogliśmy przejść do kolejnego etapu, czyli czytania fragmentu Balladyny. O tym co czytaliśmy, co oglądaliśmy oraz co tworzyliśmy, opowiem w kolejnym wpisie, na który już dziś zapraszam!

3 Replies to “W końcu poszłam po rozum do głowy, przyniosłam na lekcję sok malinowy… „Balladyna”. Z sokiem smakuje lepiej”

Comments are closed.