W ubiegły czwartek (czyli tydzień temu) dość spontanicznie opublikowałam wpis Kolczyk, tatuaż, dziurawe dżinsy… Jak się ubrać, nauczyciele?. Zupełnie nieoczekiwanie dla mnie samej pod postem pojawiło się wiele ciekawych komentarzy. Również na facebookowej grupie Nauczyciele można do dziś przeczytać komentarze moich kolegów, a raczej koleżanek po fachu.
Zdaję sobie sprawę, że w szkole są problemy o wiele ważniejsze niż kwestia ubioru nauczycieli. Są plany wynikowe, wychowawcze i profilaktyczne, przemoc, cyberprzemoc, niezdrowe jedzenie, telefony na lekcji, ściąganie, Marcin z V c, co nie chce uczyć się, zepsuty czajnik w pokoju nauczycielskim, brak pomysłów na Dzień Niepodległości itp. A do tego jeszcze – dydaktyka! Warto jednak czasem odłożyć na bok te ciężkie Norwidy i porozmawiać o czymś lekkim i przyjemnym… Choć, sądząc po tym, co pisałyście w komentarzach – wcale nie tak lekkim.
Czy w szkole obowiązuje dress code? Czy powinien obowiązywać dress code? Czujemy, że odpowiedź na oba pytania jest twierdząca. W komentarzach pojawiały się próby opisu nauczycielskiego stylu i ubioru stosownego do pracy. Naprawdę bardzo polecam ich lekturę pod zalinkowanym wpisem. Nie chcąc za bardzo się rozpisywać oraz powtarzać, ujęłam Wasze przemyślenia w pięć haseł. Oto i one.
- Wygodnie. Bo, wiadomo, dzieci (szczególnie młodsze) lubią pohasać i czasem trzeba za nimi gonić, podczas dyżurów jest trochę stania lub chodzenia, zbyt sztywna marynarka uniemożliwi nam napisanie czegoś wysoko na tablicy, wąska spódnica oznacza, że ciężko będzie się schylić, buty na wysokim obcasie + śliska podłoga na korytarzu… I tak dalej… Nasza praca nie polega na siedzeniu przy biurku… A przynajmniej nie ta w szkole.
- Schludnie. No, to chyba nie wymaga zbytniego komentarza :). Dodam tylko, że po pracy zdarza mi się nie wyglądać schludnie. Lubię czarne rzeczy, a wszystkie tablice mam na zwykłą kredę…
- Przyzwoicie. Tutaj wiele osób pisało „nie za krótko”, bez wielkich dekoltów, unikamy przezroczystych rzeczy itp. Wiadomo. To uniwersalne zasady, które – tak myślę – obowiązują w wielu miejscach pracy. Punkt 3. łączy się z punktem 2.
- Normalnie. Pisałyście: w pracy jestem sobą. Rozumiem to tak, że jako osoba preferująca styl tzw. swobodny codzienny (casual) nie wbijam się do pracy w spódnicę, bluzkę z kołnierzykiem i czółenka, bo będę przebrana, nie ubrana. I na odwrót. Jeśli lubię czółenka, umiem chodzić na wysokich obcasach i jeszcze nigdy w pracy nie wywinęłam orła, w mojej szafie są same spódnice i bluzki, to nie widzę powodu, by wbijać się w dżinsy i sweter.
- Elegancko. W komentarzach padło pytanie o wywiadówki. Jak się na nie ubieracie? Niektóre z Was pisały, że starają się być nieco bardziej eleganckie (smart casual – styl swobodny staranny) niż na co dzień, inne – że nie ma na to czasu… Ja myślę, że jeśli ktoś lubi (jak w punkcie 4.) ubierać się elegancko do pracy, to niech tak się właśnie ubiera. Te naprawdę eleganckie stroje i tak zarezerwowane są na różnego typu szkolne uroczystości.
Tyle wcale niekrótkiego, ale też niepełnego, podsumowania Waszych przemyśleń. Bardzo dziękuję za komentarze, zachęcam do zostawiania kolejnych :).
Na koniec chcę jeszcze powiedzieć o trzech kwestiach, które pojawiły się w dyskusji. Ważne, by strój nie rozpraszał ucznia. Młodzież ma się skupiać na nauce, nie na naszych butach, hehe. Dodam jednak, że mnie zdarzało się przyjść w czymś nowym do szkoły, rozproszyć tym nieco uczniów, a po dwóch-trzech dniach nie robić już na nich tym samym ciuchem żadnego wrażenia.
Po drugie i prawie ostatnie: najważniejsze jest to, co mamy w głowach i jak to przekazujemy dalej. Nie strój będzie dodatkiem do naszego wspaniałego mózgu, nie na odwrót ;).
Ostatnia rzecz… Tatuaże i kolczyki. W komentarzach wypowiadały się osoby, które mają tatuaże, uczą i żyją! W przypadku tych ozdób (tak, dla mnie dobrze zrobiony tatuaż to ozdoba) oraz percingu w widocznym miejscu innym niż uszy trzeba być nadal (to wynikało z komentarzy) ostrożną. Są szkoły, gdzie nikomu to nie przeszkadza, są takie, gdzie przeszkadza bardzo. A jeśli w danej szkole nie pozwala się uczniom na kolczyk w nosie i tatuaż, to moim zdaniem hipokryzją byłoby, gdyby nauczycieli obowiązywały inne zasady. Tak, porzekadło „co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie”, należy odłożyć do lamusa.
Przydałaby się także rada dla nauczycielek zaczynających pracę. Nie wiecie, jak się ubrać? Podpatrujcie starsze stażem koleżanki. Na początek to wystarczy :).
Czy to mój ostatni głos w kwestii ubrań? Nie! Nowy wpis nie powstanie jednak bez Waszej pomocy. Czy dyrekcja szkoły powinna tworzyć regulaminy dotyczące ubioru pracowników? Czy w Waszej szkole takie regulaminy istnieją? Proszę o odpowiedzi (bardzo, bardzo proszę…).
Ja się wypowiem z perspektywy uczennicy, że fajnie by było gdyby nauczyciele ubierali się po prostu normalnie. Uczyła mnie kiedyś pewna pani, która właśnie jak zostało w poście wspomniane rozpraszała nas strojem. Nie jestem pewna skąd brała te nietypowe ubrania, ale wyglądała jakby właśnie wróciła z koncertu Abby… Przez 3/4 lekcji nie skupialiśmy się na niczym innym jak na jej specyficznym guście. Strasznie irytujące bywają również ciężkie, brzęczące bransoletki, które podczas pisania na tablicy doprowadzają do szału.
Karolino, dziękuję za komentarz! Bardzo się cieszę, że jest to głos ucznia, czyli osoby, która przez kilka godzin w tygodniu musi na nauczyciela patrzeć. Uważam, że specyficzny gust można zostawić na prywatne sytuacje, zwłaszcza jeśli uczniowie stopniowo się nie uodparniają na wyczyny nauczycielki w zakresie doboru stroju.
Co do ozdób na rękach – miałam o nich pisać. Nie powinno się nosić do szkoły takich brzęczących rzeczy, właśnie dlatego, że zagłuszają to, co mówi nauczyciel. Dla uczniów ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się czy niedosłuchem mogą nawet uniemożliwiać zrozumienie słów nauczyciela, które giną w hałasie biżuterii.
Mnie bulwersuje moja pani dyrektor ktora jest po pięćdziesiątce a ubiera się w krótkie spódniczki albo preferuje styl rokowy łącznie ze skórzanymi gorsetami chyba w ogóle określenie dress cod nie jest jej znane ( pracuje w przedszkolu)
Pracuję w szkole prywatnej i obowiązuje nas drees code, który jest spisany i jest regulaminem. Uczniowie mają mundurki, zatem nasz strój nie może być „byle jaki”, skoro elegancji uczymy dzieci. Natomiast nasz dress code jest bardzo „normalny” – nie możemy nosić dżinsów (skoro uczniowie mają eleganckie spodnie…), ubrań odsłaniających brzuch/plecy/, cienkich ramiączek i prześwitujących materiałów. Co do reszty – kompletna dowolność. Są Panie, które wolą spodnie i lubią kolory, ja osobiście najlepiej czuję się w sukienkach, ale takich codziennych. Mamy nauczycieli z widocznymi tatuażami i nigdy nie było z tym problemów.
O! I z takim podejściem się zgadzam. Skoro regulamin obowiązuje uczniów, to nie mam nic przeciwko regulaminowi dla nauczycieli. Zwłaszcza, że nie jest on jakoś bardzo restrykcyjny.
Przykład idzie z góry, ma Pani rację 🙂
Ciekawy tekst. Osobiście obawiam się odkryć mój malutki tatuaż, ale już niedługo jadę z dziećmi na letnisko, no więc… 😉
Mój strój do pracy to zwykle sukienki. Dużo ich mam! Właściwie cieszę się, że mam takie miejsce pracy, do którego mogę się „odstrzelić”, bo jak przychodzi sobota i cały dzień siedzę w polarowych spodniach, czuję, że to nie ja.