Dlaczego nie robię kartkówek z lektury przed omawianiem lektury


Lekcja, Ocenianie / środa, grudzień 14th, 2016
Ten wpis jest kolejnym rozważaniem o sposobach sprawdzania wiedzy uczniów. Zapraszam do lektury poprzednich: Czy kartkówki mają sens, Co z tymi sprawdzianami?Uczniowie nie lubią sprawdzianów. Ja też. Baza moich starych sprawdzianów wciąż się tworzy, ale przed końcem roku ją udostępnię, zapewniam :).

Taka sytuacja na pierwszej lekcji, na której omawialiśmy pierwszą lekturę w I gimnazjum.

Gwoli wyjaśnienia – moje gimnazjum jest częścią zespołu szkół. Ok. 80% uczniów naszej podstawówki wybiera dalszą edukację w starej szkole. Mam to szczęście, że język polski prowadzę zwykle od klasy IV, więc w gimnazjum spotykam się z prawie tymi samymi uczniami. Znają mnie, moje metody, tryb pracy itd.
Nowi uczniowie nie wiedzą jednak jak wyglądają moje lekcje – te z podręcznikiem, z filmem, z gramatyką, z lekturą…

Ad rem! Zaczynamy omawianie Złodziejki książek. Podchodzi do mnie uczeń i pyta:
– Proszę pani, będzie dzisiaj kartkówka?
– Ale z czego? – pytam zdziwiona.
– Z lektury – odpowiada on.
– Nieee… – mówię, robiąc przy tym dziwną minę.

Nauczycielu, co pamiętasz?

Może nie czytam dla przyjemności tak wielu książek, jak w wieku lat 16, ale jednak – czytam cały czas. Mój mózg ma taką cudowną właściwość, że przechowuje informacje z literatury bardzo dokładnie i bardzo długo. Jeśli mnie coś szczególnie zainteresuje, potrafię nawet mimowolnie zapamiętać część zdania czy stronę, na której się owo zdanie znajdowało.
Też tak macie? Jeśli tak, gratuluję. Jeśli nie, tym bardziej zrozumiecie mój punkt widzenia.

Uczeń czyta, uczeń odpowiada

Wyobraźmy sobie Antka i Kasię z podstawówki. Oboje lubią czytać, lektury to dla nich nie problem, w końcu wybrała je pani, którą lubią ;). Siadają do Ani z Zielonego Wzgórza. Czytają. Przeczytali. Antkowi zajęło to 7 dni, Kasi 14 (albo na odwrót, płeć nie ma tu znaczenia jakby się kto pytał). Obojgu powieść nawet się podobała, ale ich nie porwała.
Na pierwszej lekcji z lektury pani pyta dzieci, co im się najbardziej podobało.
Antek mówi, że sytuacja, kiedy Ania dała Dianie wino zamiast soku. Diana się upiła i poszła do domu. Potem mama Diany zabroniła Ani spotykać się z córką.

Pani mówi: Super, super, świetnie! Tak było! A jaki to miał być sok?
Antek: Eeee… Chyba wiśniowy…
Pani: Nie, nie wiśniowy.
Antek: Hm, może porzeczkowy…
Pani: Nie, nie porzeczkowy. Antek, chyba nie przeczytałeś lektury. Minus.

Gratulujemy Pani, brawo! brawo! Antek już nigdy nie przeczyta żadnej lektury. Hura.
Potem pani słucha, co do powiedzenia ma Kasia.

Kasia: Najbardziej podobało mi się, jak Ania spadła z dachu.
Pani: To ciekawe. A dlaczego Ania weszła na dach?
Kasia: Bo jedna z koleżanek powiedziała, że Ania tego nie zrobi.
Pani: A co się stało, kiedy Ania spadła?
Kasia: Skręciła kostkę.
Pani: Prawą czy lewą?
Kasia: Yyyy…
Pani: Siadaj, minus.

Gratulujemy Pani, brawo! brawo! Kasia już nigdy nie przeczyta żadnej lektury. Hura.

Uczeń ma prawo zapomnieć

Przeczytał, starał się, wie, kojarzy, opowiada. Opuszcza szczegóły, które jego mózg sklasyfikował jako nieistotne. Bo czy naprawdę ważne jest, jaki to był sok? I która noga? NIE.
Takie pytania mogą się części z Was wydać absurdalne. Studenci, z którymi mam zajęcia na polonistyce, mówią jednak, że szczegółowe kartkówki przed omówieniem lektury, zwłaszcza w liceum, to była dla nich norma. I że tego, rzecz oczywista, nienawidzili.

Krótka historia o tym, jak sama zapomniałam

I rok filologii polskiej. Czas zaliczeń, miecza, topora i wilczej zamieci. Końcówka maja bodajże. Pani doktor z literatury staropolskiej zapowiedziała kolokwium z lektur na ostatnich zajęciach.

Przeczytałam wszystkie lektury obowiązkowe (tak!) i część uzupełniających. Siedziałam w czytelni od marca. Czułam się więc dość pewnie.

Zajęcia. Pani doktor oznajmiła, że zamiast zrobić pisemne koło, odpyta nas. Każdy dostał po jednym pytaniu. Idzie kolejka. Wiem, wiem, wiem, wiem… Moje pytanie. Nie wiem. No nie wiem, nie pamiętam tego, o co pyta prowadząca. Coś tam kojarzę, ale nie w punkt.

Aktywna na każdych zajęciach (a mało kto wtedy mówił cokolwiek), ryjąca w czytelniach całymi dnia, dostałam z zajęć 3+. Możecie sobie wyobrazić, com wtedy czuła, nieboga.

Rozumiem, ale nie rozumiem

Trochę rozumiem nauczycieli, którzy robią szczegółowe kartkówki z lektur w LO, ale z drugiej strony – nie rozumiem. Więc jeśli są tu nauczyciele ze szkół ponadgimnazjalnych, proszę o komentarz w sprawie takich kartkówek.
Nie rozumiem nauczycieli SP i gimnazjum, którzy takie kartkówki robią. Takie – czyli, podkreślam, bardzo szczegółowe, zawierające pytania o detale nieistotne z punktu widzenia fabuły. Owszem, mnie także zdarzało się robić kartkówkę przed lekturą. Najprostszą: jak mieli na imię główni bohaterowie, gdzie i kiedy toczy się akcja. To akurat każdy powinien zapamiętać.

Kiedy kartkówka z lektury?

Nie potępiam kartkówek (zapowiedzianych czy niezapowiedzianych) w czambuł. Owszem, robię je, ale w trakcie omawiania lektury lub po omówieniu. Daję szansę tym, którzy niedoczytali na doczytanie i tym, którzy może coś tam przeczytali, ale nie zrozumieli do końca co, na zrozumienie i napisanie choćby na minimum.
Odkąd odkryłam quizy multimedialne, bardzo chętnie robię je na 1. lub 2. lekcji z lekturą. Zadaję wtedy pytania szczegółowe, podchwytliwe i złośliwe. Bo to quiz. Nagradzam osoby, które wypadły najlepiej, ale nie wyciągam konsekwencji w stosunku do tych najsłabszych. No i widzę, kto przeczytał i zapamiętał, kto przeczytał, ale coś mu uciekło, kto nie doczytał i kto widział tylko okładkę.
Zanim odkryłam te multimedialne, robiłam quizy tradycyjne – indywidualne lub drużynowe.

Jeśli macie ochotę na quiz ze Złodziejki książek, to zapraszam na www.zzi.sh. Kod do zabawy to puk8299.

Które pytanie jest łatwiejsze?

Przeczytajcie poniższe pytania i odpowiedzcie sobie na to, które z nich jest łatwiejsze, które trudniejsze.
  • Wymyślone przyjaciółki ani Shirley nazywały się Katie i Violetta. PRAWDA | FAŁSZ
  • Jak nazywały się wymyślone przyjaciółki Ani Shirley?
  • Ania Shirley miała wymyślone przyjaciółki. PRAWDA | FAŁSZ
  • Gdzie „mieszkały” wymyślone przyjaciółki Ani Shirley?
  • Ania Shirley miała dwie wymyślone przyjaciółki. PRAWDA | FAŁSZ
  • Jak się nazywały i gdzie „mieszkały” wymyślone przyjaciółki Ani Shirley?

Ważne z punktu widzenia fabuły

W opowieści o wymyślonych przyjaciółkach, które Ania miała zanim zamieszkała na Zielonym Wzgórzu, najłatwiejsze i najważniejsze dla mnie jest to:

Ania Shirley miała wymyślone przyjaciółki. PRAWDA | FAŁSZ

Dlaczego? Bo świadczy to o: samotności dziewczynki, ciężkim dzieciństwie, potrzebie posiadania bratniej duszy, tęsknocie za kimś bliskim, braku miłości i zrozumienia, bujnej wyobraźni. Nieistotne jest to, gdzie „mieszkały” i jak miały na imię. Nie ma to absolutnie żadnego wpływu na ocenę postaw bohaterki, na jej charakterystykę, na opisywanie jej niewesołego życia. Czy gdyby nazywały się Jagoda i Malina albo Staszka i Grażka to by coś zmieniło? Nie wydaje mi się…
Dlaczego więc takie pytania pojawiają się w kartkówkach przed omówieniem lektury i czemu służą?

Słówko podsumowania

Nie robię kartkówek przed omawianiem lektury, ponieważ:
  • uważam, że uczeń, nawet ten, który przeczytał książkę, ma prawo zapomnieć o tym, co w niej szczegółowo zostało napisane; ja także zapominam;
  • robienie szczegółowych kartkówek z lektury niszczy przyjemność czytania;
  • szczegółowe kartkówki z lektury sprawiają, że uczeń niepotrzebnie zapamiętuje informacje nieistotne dla fabuły;
  • nie uczą one uważnego czytania – wbrew pozorom; może się okazać, że uczeń i tak nie zapamiętał tego/nie zwrócił uwagi na to, o co na lekcji pyta nauczyciel.
Mała rada: jeśli chcecie, aby uczeń zapamiętał w trakcie czytania konkretne rzeczy/sytuacje/szczegóły, dajcie mu nacobezu. Ja tak robiłam w pierwszych latach pracy w podstawówce. Serio! Później z tego zrezygnowałam, bo traciłam element zaskoczenia podczas omawiania książki :).

Dajcie znać, co myślicie o kartkówkach. Bardzo chciałabym wiedzieć, czy są osoby, które się ze mną zgadzają oraz/lub które potępiają moje poglądy… w czambuł.

13 Replies to “Dlaczego nie robię kartkówek z lektury przed omawianiem lektury”

    1. Dziękuję bardzo :). Właśnie chodzi mi o to, by to czytanie ocalić, a nie przekreślać jego szanse zaraz na starcie…
      A ja zazdroszczę sobie swoich uczniów. To są świetne dzieciaki :).

  1. "Standardowe" podejście (przytoczone na początku) zniechęca do czytania. Pani jest zdecydowanie ciekawsze i zapewne skuteczniejsze w zaprzyjaźnianiu się z książką.
    W czasie mojej edukacji byłem skutecznie zniechęcany do czytania. Teraz jestem prawie uzależniony od książek 😉

      1. Moje dziecko w tym roku poszło do 4kl. 5 września dzieci nie widząc jeszcze na oczy książki miały już zapowiedzianą kartkówkę ze znajomości lektury. I tak jak Pani pisze ani moja córka ani nawet ja/ przeczytawszy na szybko streszczenie/ nie byłam w stanie odpowiedzieć na niektóre pytania z testów. Ale córka zrobiła z 10 takich testów dostępnych w necie i całkiem nieźle je opanowała. Tylko po co???
        Kartkówka była w piątek. Szczęka mi opadała bo córka dostała 5 pytań i kilka minut na odpowiedzi z gł owy… powtarzam że to 4klasa. 2 tygodnie chodzenia do szkoły… czemu ma to służyć oprócz upodlenia dzieci???? A to szkoła w mieście powiatowym. Chyba muszę znaleźć dziecku inną szkołę…

  2. Ok, to ja się przyznam, że robię kartkówki przed omawianiem lektury. Nie ukrywam, że jest to element przymusu: mam tak małe klasy, że w momencie, kiedy lektury nie zna choć dwóch uczniów (a mam nawet klasę trzyosobową…), lekcja zamienia się czasem w drogę przez mękę. (A mam takich gagatków, którzy nie chcą czytać niczego: długie, krótkie, stare, nowe, polskie, zagraniczne, wszystko jedno, czytać nie chcą, choćbym książkę zachwalała pod niebiosa, a nawet gdy robią to rówieśnicy.)Staram się jednak, by pytania był maksymalnie proste, by nie powiedzieć, że żenująco banalne. Właśnie pamiętam własną frustrację z czasów szklonych, kiedy nie znałam odpowiedzi na kartkówce, a książkę czytałam. Często pojawia się pytanie o gatunek literacki (jeśli uczeń nie wziął do ręki "Świętoszka", tylko przeczytał streszczenie, to będzie widać), kim jest narrator (też w streszczeniu tego może nie być, a nawet jeśli ktoś czytał pobieżnie to odpowie) oraz jakieś bardzo oczywiste kwestie, nigdy nie pytam o trudne imiona czy nieistotne szczegóły. Jeśli ktoś przeczytał to kończy piątką lub czwórką w razie jakiegoś potknięcia. Uczniowie już wiedzą, że opłaca się przeczytać lektury, bo jest spora szansa na dobrą ocenę przy przeciętnym wysiłku. Czasem też dołączam wskazówki pomocne podczas czytania dłuższych powieści (np. by uczniowie zwrócili uwagę na trasę jaką pokonuje Bilbo, bo potem rysujemy mapę jego trasy czy rasy jakie pojawiają się w "Hobbicie", bo piszemy bestiariusz) i to również działa.
    W szkole dla dorosłych robię test po omówieniu lektury, ale to już zupełnie inna bajka. 🙂
    PS Klasy IG i IIG skończyły omawianie "Dawcy". Uczniowie (ci, którzy podołali czytaniu ;)) bardzo zadowoleni. (A z kartkówek czwórki i piątki! :))

    1. Dziękuję za komentarz i szczegółowe wyjaśnienie. Rozumiem, że tu kartkówka to taki właśnie motywator do przeczytania lektury. Cieszę się, że jednak się to sprawdza, a nie na odwrót – zniechęca. Ale jest to, o czym pisałam – pytania z sensem! Każdy z nauczycieli sam ustala sobie pracę z klasą, nie ma doskonałej i uniwersalnej recepty na wszystko, ważne, żeby próbować :).

      Fajnie, że "Dawca" się spodobał! Cały czas mam w planach publikację moich pomysłów na pracę z tą powieścią. Może się uda w tym roku… 🙂

  3. Co do kartkówek z lektur to całkowicie się zgadzam! Gdybym uczyła języka polskiego, też postarałabym się znaleźć sposoby na ich ominięcie i zastąpienie czymś bardziej pożytecznym. Sama do dzisiaj pamiętam jak kartkówkę z "Pana Tadeusza" musiałam zaliczać kilka razy, chociaż… zarówno ja, jak i mój polonista, dobrze wiedzieliśmy, że lekturę przeczytałam! Po prostu nie byłam w stanie odpowiedzieć na te pytania…
    P.S. Ale ogólnie fanką kartkówek jestem, np. robię ich tysiące ze słówek 😀
    Pozdrawiam serdecznie

    1. O, kartkówki ze słówek to już zupełnie inna bajka! Nigdy się tak wielu słówek nie nauczyłam, jak ucząc się na kartkówki właśnie :). Zwłaszcza dobrze mi weszły angielskie czasowniki nieregularne.

  4. Zgadzam się z panią. Robię kartkówki … ale w oparciu o tekst źródłowy. Czyli przygotowuję czytanie ze zrozumieniem, dorzucam pytania dotyczące świata przedstawionego. Uczniowie najbardziej lubią gry lekturowe, korzystam z tych opracowanych przez GWO. Staram się nie dręczyć dzieci szczegółami, nikomu ani niczemu to nie służy:)

  5. Gratuluję pomysłu! Ja w liceum musiałam pisać jaki kolor rękawiczek miała Izabela Łęcka podczas konkretnego spotkania z Wokulskim – to dość "istotna" informacja przy omawianiu lektury.
    Ja miałam niestety inny problem – w mojej klasie uczniowie w ogóle nie czytali, szło im bardzo ciężko. Na 10 osób 2 przeczytały, nawet rozmowy z rodzicami nie pomagały. I jak tu lekcje prowadzić?Same jedynki mam stawiać? Musiałam bazować na fragmentach, aż wpadłam na pomysł, żeby odejść od lektur obowiązkowych – sokoro i tak wcześniej nie czytali. Tak dobrałam dzieciakom książki w 6 klasie, że sama byłam zaskoczona efektem i żadnych kartkówek. Były to między innymi "Mały Książę", "Oskar i Pani Róża", "Poza horyzonty", "Nela Mała Podróżniczka" – było dużo rozmów, dyskusji, oglądania programów z Nelą i Jaśkiem , a wszystkie książki przeczytane w 100 %. Dzieciaki nawiązały nawet korespondencję ze wspomnianymi bohaterami. Uważam, że wspólnie odnieśliśmy sukces.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *