Co prawda moim szkolnym kolegą nie był Miś Uszatek, ale po latach pozwolił mi się przysiąść :). |
Tak, dziś jest TO święto. Wszyscy nazywają je Dniem Nauczyciela, podczas gdy jego pełna nazwa to Dzień Edukacji Narodowej.
Jestem szczęśliwa w swoim zawodzie, lubię pracować z dziećmi, młodzieżą i studentami. Lubię przyglądać się literaturze i innym tekstom kultury z różnych stron, lubię gramatykę. I – a to, uważam, jest bardzo ważne – tak po prostu i po ludzku lubię swoich uczniów.
Zanim jednak zaczęłam pracować w tym zawodzie i ja chodziłam do szkoły. Ukończyłam ośmioklasową podstawówkę (Szkołę Podstawową nr 2 w Orzyszu, dziś nieistniejącą; jest tam gimnazjum, w którym nb pracuje moja siostra) i czteroletnie liceum (Liceum Ogólnokształcące w Orzyszu, klasa informatyczna 🙂 ). I, powiem Wam, miałam szczęście. Trafiłam na naprawdę dobrych nauczycieli. O kilku z nich chciałabym dziś napisać.
Moją wychowawczynią w klasach I-III była pani Irena Wrzosek. Miała bardzo przyjemny głos, grała na skrzypcach i robiła z nami wspaniałe przedstawienia, których publicznością byli nasi rodzice. Dużo nauczyłam się w I-III, ale też bardzo dobrze bawiłam. To pani Wrzosek zawdzięczam pierwszą wizytę w teatrze i pierwsze spotkania z Chopinem, i pierwszą rolę w klasowym przedstawieniu.
Nauczycielką, której wiele zawdzięczam (i myślę, że miło jej będzie przeczytać te słowa) jest moja polonistka z podstawówki, pani Teresa Kaca. Wczoraj myślałam, na czym polegała tajemnica pani Kacy… I wymyśliłam! Po prostu na jej lekcjach mogłam być sobą. Nigdy nie należałam do przesadnie aktywnych uczniów i nienawidziłam pracy w grupach (którą teraz męczę swoim uczniów), ale nieźle pisałam i rozumiałam literaturę (i gramatykę też!) i za to byłam doceniana i pozytywnie oceniana :). Na lekcjach polskiego czułam się po prostu dobrze. Do dziś z uśmiechem wspominam naszą klasową Balladynę czy ilustracje do Białej magii Baczyńskiego. Szczególne miejsce w mojej pamięci zajmują lekcje indywidualne – przygotowania do konkursu przedmiotowego z języka polskiego. Jazda trabantem do Ełku też była przeżyciem :). Potem – mój udział w różnych konkursach literackich, nad którymi czuwała – nawet wtedy, kiedy poszłam już do LO – pani Kaca. Sprawdzała moje prace, dwukrotnie pojechała nawet ze mną na wręczenie nagród do Poznania, a byłam już wówczas uczennicą liceum.
W LO, nad którym nie będę się rozpisywać, bo post byłby za długi* :), z największą ochotą chodziłam na lekcje polskiego do Magdy Wysockiej, która nie obniżała mi ocen za obrazoburcze twierdzenia w wypracowaniach, wprost przeciwnie – lubiła moje cięte pióro; na lekcje historii do pana Wrzoska i pana Foszczyńskiego. Ci dwaj historycy mieli zupełnie inny styl prowadzenia lekcji. Pierwszy był spokojny, zawsze prowadził uporządkowany wykład; słuchało się go jak dobrego gawędziarza. Drugi pomagał sobie w mówieniu rękami i często, oj często, kazał nam pracować w grupach (i rzadko oceniał prace na 5). Nauczył nas (no, mnie na pewno) pisać prace naukowe i robić przypisy, a także myśleć krytycznie. Poza tym w 2003 roku miał chyba dar jasnowidztwa, bo na maturze próbnej dał nam temat, który był prawie identyczny z tym oficjalnym :).
Myślę, że każdy z nas ma w sercu czy głowie takiego nauczyciela, którego ciepło wspomina. Dzień Edukacji Narodowej nie jest według mnie po to, by wręczać naręcza kwiatów czy recytować wierszyki (aczkolwiek jeśli działania te są z serca, to czemu nie?), ale by posłać miłe słowo swoim nauczycielkom i nauczycielom, byłym i obecnym. A jeśli nie posłać – to wspomnieć. Dobre myśli też gdzieś tam nas znajdą :).
Na zakończenie chciałabym złożyć serdeczne życzenia bardzo ważnemu składnikowi Edukacji Narodowej – moim obecnym i byłym Uczniom. Gdyby nie Wy, nie wiem, czy tak lubiłabym swój zawód! Dziękuję!
* Z tego powodu nie napisałam tutaj ani słówka o studiach – a tam też trafiłam na świetnych nauczycieli!
🙂 Pani Wrzosek-moja ulubiona:)
Miło mi, że ktoś (kto?) dziś dzięki temu wpisowi wspomniał dawną wychowawczynię :).
Nauczyciele to prawdopodobnie najmniej doceniony zawód w kraju. Większość osób uważa, że ich praca kończy się w szkolnych murach – a to wielki błąd.
Nie wiem, czy najmniej doceniany :), ale fakt, nasza praca w szkole się nie kończy. Dowodem na to jest m.in. ten blog :).