O Balladynie pisałam na „Lekcjach Polskiego” dwa razy. Raz w odniesieniu do lekcji w gimnazjum: tutaj wpis (znajdziecie w nim sporo obrazów), a raz o swoich wspomnieniach związanych z wystawianiem dramatu Juliusza Słowackiego w szkole (tutaj).
Przyznam jednak, że choć Balladynę naprawdę lubię, a nawet potrafię z pamięci cytować niektóre fragmenty, jakoś nigdy nie miałam dobrego pomysłu na lekcje z tym dramatem. Pracując jednak w tym roku w III gimnazjum bez podręcznika, jakoś bardziej przykładam się do wymyślania sposobów na przykucie uczniowskiej uwagi.
Najlepiej żeby to były sposoby proste, a efektowne. Tanie, a bezcenne. Trochę śmieszne, lecz zapadające w pamięć.
Kiedy tak rozmyślałam o lekcjach z Balladyny, przypomniała mi się pewna burzliwa dyskusja związana z tym plakatem. Taka sytuacja: w jednej sali siedzą naprawdę tęgie mózgi (nauczyciele, dydaktycy uniwersyteccy) i spierają się, czy to sok z tego dzbana płynie (malinowy, rzecz jasna), czy krew, soku malinowemu podobna i się z nim kojarząca. Powiadam wam, paranoja!
Jednak dzięki tej kłótni, która na szczęście nie skończyła się śmiercią w malinach, pomyślałam, że przygodę z Balladyną możemy zacząć od soku malinowego. A co!
Etap 1. Rozlanie soku
Po mojej byłej klasie wychowawczej zostało mi jeszcze kilka wspomnień oraz kilkanaście kubeczków plastikowych i łyżeczek. Sok malinowy zakupiłam z własnej kieszeni (po lekcji zostało pół butelki). Każdy uczeń dostał jakąś 1/8 kubka soku. Na oczywiste pytanie, czy mogą się napić, powiedziałam, że NIE.
Etap 2. Badanie soku różnymi zmysłami
Przyszła kolej na oglądanie, wąchanie i smakowanie soku. Na tablicy pojawiło się kilka przymiotników opisujących poszczególne walory tego napitku: intensywny, słodki, gęsty, lepki… Potem zapytałam co przypomina sok, z czym się kojarzy. Padły odpowiedzi, że z krwią. No, i o to chodziło :).
Etap 3. Niekonwencjonalne używanie soku albo Kroplą soku namaluję cię…
Sok malinowy można oczywiście wypić. Najlepiej rozcieńczywszy go wodą. Ale sokiem można też coś… namalować. I właśnie to robili na lekcji moi uczniowie. Tak. Malowali obrazki sokiem malinowym. Tematyka miała być dowolna, ale ucieszyłam się, że połowa stworzonych przez uczniów dzieł związana była ze zbrodnią :). Bo skoro sok malinowy kojarzy się z krwią, to dlaczego nie namalować nim miejsca zbrodni?
Zapraszam do galerii :).
Moim faworytem jest „Malina”. Jedno słowo, znaczeń wiele, zwłaszcza w kontekście tych kropek dookoła słowa 🙂 |
Jul i Miś prawie jak Alina i Balladyna. Wersja bez zbrodni. |
Z tej huśtawki podobno ktoś spadł i się zabił, więc nie jest to tak do końca optymistyczny obrazek… |
Etap 4. Oglądanie plakatów
Po obejrzeniu wszystkich dzieł uczniowskich przyszła pora na dzieła polskich twórców plakatów teatralnych. Poniżej wycinek kompilacji, zaś całość w linku PDF do pobrania tu: „Balladyna”: kompilacja plakatów. Uczniowie otrzymali ksero tego zestawienia – ale już w czerni i bieli. Wersja kolorowa została została wyświetlona za pomocą rzutnika.
O samych plakatach można oczywiście zrobić nie jedną, a dwie lekcje, tutaj jednak chciałam, aby pojawiły się jedynie następujące kwestie:
- co mają ze sobą wspólnego te plakaty (wiadomo…)
- jakie informacje powtarzają się na każdym z nich
- jaki jest nastrój tych dzieł (padła odpowiedź, że ponury)
- w jaki sposób pojawia się na nich/jak ukazany sok malinowy bądź krew
Super pomysł. Takie lekcje lubię. Pozdrawiam – Monika
Super pomysł. Lubię takie lekcje.
[…] Pamiętacie moją lekcję z sokiem malinowym? I z plakatami? Jeśli nie, to zapraszam tutaj: Balladyna. Z sokiem smakuje lepiej. […]