Dziś będzie o wakacjach… troszkę naciąganych. Nasi bohaterowie, Zosia i Adaś, wyjeżdżają z miasta na wieś nie w lipcu czy sierpniu, a w okolicy świąt Wielkiej Nocy. Poza tym ani ona, ani on nie chodzą do szkoły. Sami widzicie, naciągane te wakacje.
Gdyby jednak oboje mieli zasłużoną przerwę w nauce i pojechali na wieś latem, ich wrażenia z pobytu byłyby takie same. Jestem tego na 100% pewna.
Dzieci z „Pokoju na poddaszu”
Zosia i Adaś są bohaterami powieści Pokój na poddaszu Wandy Wasilewskiej. Nie będę tutaj (ani chyba nigdzie indziej) zajmować się biografią autorki. Dla mnie Pokój… jest lekturą dzieciństwa, czytaną razem z takimi opowieściami o biednych dzieciach jak Mała księżniczka czy Heidi.
Oprócz Zosi i Adasia w tytułowym pokoju mieszkają jeszcze najstarsza Anka i uczący się Ignaś. Akcja powieści zaczyna się w dniu pogrzebu matki rodzeństwa. Do tej pory czwórka była półsierotami, teraz została zupełnie sama. Szesnastoletnia Anka postanawia iść do pracy w fabryce, by zapewnić młodszym braciom i siostrze byt. Kolejne rozdziały opowiadają o zmaganiach dzieci z biedą.
Uśmiech losu
Pewnego dnia dwójka najmłodszych dzieci – właśnie Zosia i Adaś – zostaje zaproszona na Wielkanoc do dawnej sąsiadki rodzeństwa, pani Kalinowskiej. Dla dzieci, których kontakt z naturą ograniczał się do dbania o rachityczny krzak bzu rosnący w podwórku-studni wielkomiejskiej kamienicy, ta wyprawa na wieś stanie się przygodą życia. Przygodą, która zmieni ich postrzeganie miejskiego mikroświata.
Wsi spokojna, wsi wesoła
Wieś przedstawiona w Pokoju na poddaszu to oczywiście ta idylliczna wieś – jak wyjęta z utworu Jana Kochanowskiego! Tyle że mistrz z Czarnolasu swoją fraszkę napisał z perspektywy właściciela ziemskiego, a my oglądamy wieś z chłopskiej chałupy. Jest to, zaznaczmy, chałupa schludna i dostatnia, a jej mieszkańcy cieszą się dobrym zdrowiem i nie gorszym humorem.
Dziwnie tu było, cudownie, inaczej niż w mieście.
Myśli Zosia, jadąc wyboistą wiejską drogą.
Kolejne dni mijają dzieciom na wesołym hasaniu po lasach i łąkach oraz na przygotowaniach do świąt.
A następny ranek zaczął się złotym blaskiem słońca na sosnowej podłodze i gruchaniem gołębi w gołębniku pod strzechą. I potem już wszystko toczyło się jak najpiękniejsza bajka.
Pokazał im Franek gniazdka w zaroślach, łowili ryby na wędkę. Nie złapali wprawdzie nic, ale samo siedzenie nad rzeką było cudowne. Wszystko zresztą było cudowne — białe zawilce w mchu leśnym i pierwiosnki nad strumykiem, i kotki wierzb, wypuszczających już liście, i ten prawdziwy, najprawdziwszy bocian, siedzący na gnieździe na stodole Kalinowskich.
Kontrast. Piękno vs. Brzydota. Próba zmiany
Teraz zadajmy sobie pytanie, po co Zosia i Adaś zostali wysłani na wieś. Ale pytanie to postawmy poza światem przedstawionym. Mówiąc inaczej – zastanówmy się, jakie znaczenie temu wyjazdowi nadała autorka powieści.
Otóż rodzeństwo po powrocie ze wsi inaczej patrzy na miasto. To, co było swojskie, neutralne (bo było przecież jedynym znanym dzieciom światem) nagle staje się brzydkie. W zderzeniu z pięknem natury, z lasami, polami, rzeką – miasto ujawnia swoją brzydotę.
Kiedy Zosia i Adaś wrócili ze wsi, miasto wydało im się dziwnie szare i smutne.
— Oj, popatrz, Zosiu, jak to podwórko wygląda — przedtem wydawało mi się całkiem inne.
— Przedtem… przedtem nie wiedzieliśmy przecież, jak wygląda wieś.
Istotnie podwórko było szare i smutne, w blaskach wiosennego słońca wydawało się jeszcze brudniejsze i smutniejsze, niż było w rzeczywistości. Odrapane mury kamienicy wyglądały jak robaczywe. Jeszcze bardziej raził zapach kuchenny unoszący się z pootwieranych na ganki drzwi. Weszli w ciemną klatkę schodową. Wionęła na nich wilgoć i chłód.
[…]
— Jak tu się zmieniło! — stwierdził zdziwiony Adaś.
Ale naprawdę nie zmieniło się nic. Był to ten sam mały, ciasny pokoik na poddaszu, w którym mieszkali od lat. Małe okienko wychodzące na podwórko wpuszczało niewiele światła.
Podłoga była miejscami popróchniała, ściany brudne, pełne plam.
— Smutno — powiedziała jeszcze Zosia. Tak, teraz wydawało im się tu wszystko brudne i smutne, kiedy zobaczyli, że może tyć inaczej. Że może ciepły wiatr wiać nad zieleniejącymi polami, że może szemrać i szumieć błękitna woda rzeki, że w ogródku pod oknami mogą wyłazić z ziemi czerwone pędy piwonii i listki nagietków. Że w chacie może pachnieć świeży chleb i na białych, czystych ścianach mogą wisieć obrazy.
Opowieść o wyjeździe na wieś nie kończy się jednak tą smutną konstatacją, że na wsi ładniej jest niż w mieście. Wprost przeciwnie – ten smutek, tęsknota za pięknem sprawia, że najmłodsze rodzeństwo nakłania starszego brata i siostrę do… remontu pokoju na poddaszu. Czy raczej, do porządków i odświeżenia ścian skromnej izdebki.
Efekt skromnego remont przerasta ich najśmielsze oczekiwania oraz wyraźnie podnosi jakość życia.
Teraz dopiero poczuli i zrozumieli, że inaczej żyje się w ich pokoju, odkąd stał się ładny. Jakoś lepiej się Ignasiowi odrabiało lekcje, kiedy nie miał przed oczami odrapanych, brudnych ścian. Zosi weselej było gotować obiad, kiedy widziała, ile się zmieniło dzięki ich własnej pracy.
Biedne życie nie musi oznaczać życia w brzydocie. To my kształtujemy rzeczywistość, nie ona nas. Człowiek pragnie piękna w swoim otoczeniu. Na wsi łatwiej o piękno niż w mieście. Nie trzeba być bogatym, by zmieniać swoje otoczenie. To kilka z morałów, które można wyczytać z tej historii.
A Ty, jak ją odczytujesz?
Wszystkie pogrubienia tekstu pochodzą ode mnie.
Przejrzałam z ciekawości strony moich bibliotek, aby sprawdzić, jak drugi raz czytałoby się tę książkę. Ale nie ma żadnego egzemplarza. Chyba spotkał ja taki sam los jak innych pisarzy o „niechlubnym” – wg niektórych – życiorysie.
Przepraszam za późną odpowiedź na ten komentarz.
Ciekawe jest to, co piszesz… W mojej miejskiej bibliotece (Bytom) faktycznie nie ma żadnego egzemplarza. W żadnej z filii. W Katowicach jest w jednej filii. W Bibliotece Śląskiej jest mnóstwo egzemplarzy, ale to biblioteka naukowa, nie dziwi mnie to.
W Polsce autorskie prawa majątkowe wygasają 70 lat po śmierci autora. Wasilewska zmarła w 1964, czyli brakuje jeszcze 15 lat do uwolnienia jej książek…
Wiem, że można ściągnąć „Pokój na poddaszu” z Internetu. Teraz pytanie – zrobić to, czy nie?
Bardzo przydatne rady, na pewno skorzystam!
Bardzo dziękuję za komentarz 🙂