4 września 2014 roku Google Doodle przypomniało mi o 205 urodzinach Juliusza Słowackiego. To przywołało jedne z moich lepszych szkolnych wspomnień… Wspomnień z fragmentami dramatu Balladyna w tle. Zapraszam Was do szkoły podstawowej połowy lat 90., w której dzięki naszej nauczycielce pracowaliśmy metodą projektu.
Pierwsze spotkanie z Balladyną
Pierwszy raz zetknęłam się z Balladyną w klasie VI szkoły podstawowej. Do dziś pamiętam pierwsze słowa fragmentu tego dramatu zamieszczone w podręczniku do języka polskiego: Z zimowego snu budzi się Goplana, królowa Gopła… Po scenie przebudzenia Goplany czytaliśmy jeszcze fragment rozgrywający się w chacie wdowy, ten ze zbieraniem malin i zabójstwem oraz scenę sądu nad główną bohaterką.
Nasza nauczycielka, Teresa Kaca, wpadła na fantastyczny moim zdaniem pomysł – oddała całkowicie Balladynę w nasze ręce. Na kilka tygodni zamieniliśmy się w reżyserki, aktorów i aktorki, kierowniczki sceny, specjalistki i specjalistów od dekoracji, efektów i kostiumów.
Projekt Balladyna
Pomysł był w zasadzie bardzo prosty – nauczyciela podzieliła całą klasę na dwie grupy, kierowane przez cztery uczennice, które wyróżniały się m.in. talentem organizatorskim. Dwie były w jednej grupie, dwie w drugiej. Tak, byłam jedną z tych uczennic.
Każda z grup dostała to samo zadanie – przygotowanie inscenizacji fragmentów Balladyny zawartych w podręczniku. Nauczycielka na żadnym z etapów projektu nie kontrolowała nas. Mieliśmy jedynie wyznaczone daty przedstawień.
Jak wspominam ten projekt?
W moich wspomnieniach wygląda to tak: było z tym mnóstwo zabawy :). W szkole pojawiły się stare kapy, drewniany kominek (dziś stoi w domku na działce u moich rodziców, wtedy trzeba go było ściągać ze strychu u babci), lampa naftowa (której klosz stłukłam podczas bardzo uważnego jej przenoszenia, już po przedstawieniu), plastikowe choinki, drewniane halabardy pożyczone od Ochotniczej Straży Pożarnej (dzięki wujkowi-strażakowi), a nawet – snopek zboża!
Tak, skupiliśmy się bardzo na tym, co wizualne i namacalne. Dekoracje. Rekwizyty. Kostiumy. Ale tekstu też się nauczyliśmy, serio!
Zanim zabraliśmy się za swoje inscenizacje pani Kaca zabrała nas do świetlicy szkolnej, gdzie znajdował się zamykany w szafie telewizor. To na nim obejrzeliśmy teatr telewizji na podstawie sztuki. Rolę Balladyny grała Anna Korcz, a Aliny Katarzyna Skrzynecka. Ta wersja tak silnie wpłynęła na naszą wyobraźnię, że jedna z koleżanek powiedziała nawet, że niepotrzebnie ją widzieliśmy, bo przez to nasza inscenizacja jest za bardzo podobna do tego teatru TV…
Pożytki z zabawy w teatr
Zabawy z tekstem Słowackiego było co niemiara. Dzięki niej do dziś pamiętam sporo linijek Balladyny, w której ostatecznie zagrałam… Kirkora. Było to spore wyzwanie, ale pamiętam, że polonistka ucząca klasę równoległą bardzo mnie za tę rolę chwaliła :).
Dzięki tej zabawie w teatr Słowacki nigdy nie kojarzył mi się z przymusem kochania poezji. Wprost przeciwnie – Balladyna stała się dla mnie jednym z tekstów dzieciństwa.
Na Youtube można znaleźć kilka uczniowskich przedstawień na podstawie tej sztuki. Polecam własne poszukiwania, bo przedstawienia pojawiają się i znikają.
A Ty jak wspominasz Balladynę? Znasz ten dramat ze szkoły?
Ja jeszcze jestem uczniem :), a "Balladynę" właśnie poczytuję. Przyznam, że cudowna lektura. Potem biorę się za "Zemstę" 🙂