O tym, jak myślałam, że umiem uczyć


Nauczycielstwo, Podróże, Przemyślenia / poniedziałek, październik 12th, 2015
Miał być cykl postów kanadyjskich, jednak prawdziwych hitem i tematem, który zaangażował czytelników, był ten o ubiorze nauczyciela. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze na blogu i na Facebooku (w grupie Nauczyciele) i obiecuję, że jeszcze wrócę do tego tematu. Na swoim profilu na Fb w zasadzie od niego nie odeszłam, więc jeśli ktoś ma ochotę pooglądać nauczycielskie „ałtfity” (stroje) – zapraszam!

Podręczniki do nauczania języka polskiego jako obcego: Bawimy się w polski i Dzień dobry!

Wracając jednak do lekcji w szkołach polskich (i dwujęzycznej szkole) w Kanadzie… Jeśli myślcie, że jesteście dobrymi polonistami – to dobrze! Potraficie uczyć i nauczyć, zainteresować uczniów tematem, sprawić, by literatura, język, film czy teatr nie miały przed nimi tajemnic. A teraz wyobraźcie sobie, że idziecie do szkoły, w której dzieci na co dzień nie mówią po polsku lub mówią w tym języku tylko z rodzicami. Że nie jest to ich pierwszy, a drugi język, język dziedziczony, ale znany raczej biernie niż czynnie.

Macie to?

Jeśli tak, w tym momencie zdacie sobie także sprawę, że dydaktyka języka polskiego powinna w przypadku takich uczniów zamienić się w glottodydaktykę. Przejście to nie jest łatwe (dla mnie nie było), ale nie jest niemożliwe. Idąc na studia podyplomowe w zakresie nauczania polskiego jako obcego, myślałam sobie – hehe, co to dla mnie, no przecież uczę na co dzień w szkole, mam już swoje sprawdzone metody i formy pracy, a i na nowości jestem otwarta. Dam radę!

Cóż, okazało się, że, owszem, dam, ale bez przygotowania teoretycznego i obserwacji lekcji lektorów polskiego jako obcego byłoby ciężko. Dlaczego?

Przypomnijcie sobie lekcje języka angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego czy jakiegokolwiek innego, na który chodziliście. Czytaliście poezję w tych językach? Opowiadania, powieści, reportaże, wywiady? Oglądaliście filmy i spektakle w oryginale? Omawialiście na ich podstawie uniwersalne prawdy filozoficzne? Dyskutowaliście? Hm? Może. Ale raczej nie.

Na języku obcym uczymy się słownictwa, gramatyki, porozumiewania się w podstawowych sytuacjach komunikacyjnych. Można oczywiście uczyć języka przy pomocy literatury, ale to dotyczy raczej starszych uczniów. Przede wszystkim, aby uczyć polskiego jako obcego trzeba mieć dużą wiedzę i świadomość gramatyczną. Nie będę się jednak tutaj rozpisywać na temat metodyki, chciałam tylko, byście uzmysłowili sobie różnicę między nauczaniem polskiego w Polsce, a za granicą (czy też nauczaniem obcokrajowców). Bardzo podziwiam nauczycielki z Kanady, które z wielkim zapałem podchodzą do swoich uczniów i pragną przekazać im nie tylko język, ale też stojącą za nim kulturę, tradycję, literaturę. Wiele się na tym (i na białoruskim) wyjeździe od nich nauczyłam.

W naszych szkołach coraz częściej pojawiają się uczniowie, których rodzice kilka, kilkanaście lat temu wyjechali za granicę, a teraz – z różnych przyczyn – wracają. Warto dla nich zainteresować się metodami glottodydaktycznymi. Poczytać, a może nawet pójść na studia? Dla zainteresowanych dodam, że na stronie Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ znajduje się kilka wskazówek bibliograficznych, spis podręczników, dwa programy wspomagające naukę polskiego: http://prac.us.edu.pl/~sjikp/.

Moja przygoda z glottodydaktyką dopiero się zaczyna. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała możliwość pracy z uczącymi się polskiego za granicą. Bardzo się cieszę, że dano mi szansę sprawdzenia się w ubiegłym roku na Białorusi i teraz w Kanadzie. Rozwinęło mnie to również jako nauczycielkę tutaj, w SP i gimnazjum. Myślałam, że umiem uczyć – ale przecież w naszym zawodzie co rok, co miesiąc, a nawet co dzień nauczyciel zdobywa nową wiedzę. O sobie, o uczniu, o świecie. Parafrazując znaną i lubianą poetkę: Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych lekcji…

Następny kanadyjski wpis poświęcę w końcu prowadzonym przez siebie lekcjom :).

7 Replies to “O tym, jak myślałam, że umiem uczyć”

  1. Uczę języka polskiego w Czechach. To jest szkoła z polskim językiem nauczania, zatem wydaje mi się, że jest ona czymś pomiędzy zwykłą szkołą Polsce, a taką, gdzie język polski jest osobnym przedmiotem. Ponadto swoją nauczycielską pieczą obejmuję klasy 6-9 (nasza polska 6. klasa i gimnazjum). Porównania z uczeniem w Polsce nie mam, bo odbyłam tylko dawno już zapomniane praktyki. Nie mam pojęcia, czy jestem dobrą nauczycielką. W tym środowisku przeżywam wzloty i upadki. I tu kończę komentarz, bez żadnej większej refleksji, pytania, dumania. Chyba się chciałam po trochu zwierzyć 😉

    1. Wygooglałam sobie tę szkołę i, szczerze mówiąc, jestem jej bardzo ciekawa… Może napisałaby Pani dla mnie coś więcej o niej? Takie szkoły są jeszcze słabo znane w Polsce, nawet ja przecież na dydaktyce o nich nie uczyłam. A krótki tekst na moim blogu były – tak myślę – bardzo pożyteczny dla nauczycieli i studentów :). Proszę to rozważyć! 🙂

  2. Myślę, że niedługo nauczyciele w polskich szkołach będą potrzebować szkoleń z zakresu glottodydaktyki polonistycznej. A jeśli chodzi o praktykę nauczania jpjo – to mnie zawsze, z racji filmoznawczego wykształcenia, trudno zgodzić się na używanie filmu jako pretekstu do nauki danego zagadnienia gramatycznego lub sytuacji komunikacyjnej 😉 ALe oczywiście robię to, żeby uzyskać dany efekt 🙂

    1. Masz rację. Szkolenia niebawem okażą się koniecznością. A wtedy to my wkraczamy do akcji ;).
      Co do instrumentalnego wykorzystania filmu, to taką samą rolę w nauczaniu jpjo pełni literatura. Zawsze jednak tłumaczę sobie, że warto ją prezentować choćby w ten sposób :).

Comments are closed.