Była sobie raz szkoła. Szkoła Eksperymentalna. Jeśli czytaliście Srebrne krzesło, czyli czwartą część cyklu Opowieści z Narnii C.S. Lewisa, być może tę szkołę kojarzycie. Jeśli jednak nie lub jeśli nie czytaliście tej powieści (a polecam!), mam dla Was dzisiaj dwa fragmenty.
Są to fragmenty szkolno-polityczne. Mój blog jest szkolny, nie polityczny, zatem nie będę się tutaj nad kwestiami na „p” rozwodzić. Kiedy jednak usłyszałam dziś rano, że ktoś mocno związany z polską oświatą dostał się do Europarlamentu, w głowie wyświetliło mi się zakończenie Srebrnego krzesła.
Zanim jednak dojdziemy do końca, zapraszam do zapoznania się z regułami panującymi w Szkole Eksperymentalnej, do której uczęszczał znany z Podróży Wędrowca do Świtu Eustachy Klarencjusz Scrubb.
Zwracamy tutaj uwagę na postać Dyrektorki. Wyróżnienia w tekście pochodzą ode mnie.
Był ponury jesienny dzień i Julia Pole płakała za budynkiem gimnazjum.
Julia płakała, ponieważ była jedną z ofiar szkolnego gangu znęcającego się nad słabszymi. Nie będzie to szkolna opowieść, więc o szkole, do której chodziła Julia, powiem wam tylko tyle, byście zrozumieli sytuację, zwłaszcza że nie jest to wcale przyjemny temat. Była to szkoła „koedukacyjna”, szkoła dla dziewcząt i chłopców. Dawniej nazywano te szkoły „mieszanymi” i niektórzy byli zdania, że właśnie ta była prawie tak mieszana, jak pomieszane mieli w głowach ci, którzy nią kierowali. Wyznawali oni zasadę, że należy pozwolić dziewczętom i chłopcom na wszystko, na co tylko mają ochotę. A niestety, dziesięcioro czy piętnaścioro najsilniejszych chłopców i dziewcząt największą ochotę miało na znęcanie się nad innymi. Różne okropne rzeczy, które w normalnej szkole szybko by wykryto, a ich sprawców przykładnie ukarano, tu działy się spokojnie dzień po dniu i nikt się tym specjalnie nie przejmował. A nawet wówczas, gdy wychowawcy dowiadywali się o tym czy owym, sprawców ani nie wyrzucano ze szkoły, ani nawet nie karano. Dyrektorka uważała, że są oni interesującymi przypadkami psychologicznymi, i bardzo lubiła rozmawiać z nimi całymi godzinami. A jeśli się wiedziało, co trzeba Dyrektorce powiedzieć, można się było nie obawiać żadnej kary — przeciwnie, łatwo zostawało się jej ulubieńcem.
Drugi fragment pochodzi z końca powieści i mówi o tym, jak skończyła Dyrektorka szkoły po tym, jak przeprowadzono w niej szeroko zakrojoną kontrolę.
Kiedy przyjechała policja i nie znalazła ani lwa, ani rozwalonego muru, ani zbiegłych skazańców, a za to Dyrektorkę zachowującą się jak lunatyczka, zaczęło się żmudne dochodzenie. A w tym dochodzeniu wyszły na jaw najróżniejsze rzeczy dziejące się w Eksperymentalnej Szkole i w rezultacie wyrzucono dziesięć osób. Nieco później przyjaciele Dyrektorki uznali, że nie nadaje się już na to stanowisko i wobec tego zrobili ją Inspektorem, wtrącającym się w działalność innych dyrektorów. A gdy stwierdzili, że i tu nie ma z niej wielkiego pożytku, wkręcili ją do Parlamentu, gdzie działa spokojnie po dziś dzień.
No i…? Macie jakieś ciekawe wnioski płynące z tej lektury?
Ja mam. Niewesołe. Poza tym wszystko to wydaje mi się tak surrealistyczne, że jako ilustrację tego wpisu wstawiłam zdjęcie mojej galerii, która nie jest galerią. A znakomita część obrazów tego autora wisi wiecie gdzie? W Brukseli. Ha. Ha. Ha.
Cytaty pochodzą z powieści: C.S. Lewis, Srebrne krzesło, przeł. Andrzej Polkowski
Hahaha to najlepszy komentarze sytuacji w Polsce jaki kiedykolwiek przeczytałam. Kradnę… A Srebrne krzesło przeczytam z dziećmi. Od niedawna śledzę twój blog ale naprawdę jestem pod wrażeniem jak łączysz pewne wątki.
Dzięki i dzięki 🙂 Udostępniaj, niech dobra literatura niesie się w świat! 🙂 Lewisa czytajcie, Srebrne krzesło to dobra literatura przygodowa z morałem. No i zapraszam do lektury kolejnych postów. Wena mnie ostatnio często nawiedza 😉