Relacje między bohaterami były… skomplikowane


Uncategorized / niedziela, grudzień 14th, 2014
Jedyna okładka „Opium…”, z Maćkiem Ogorzałką na pierwszej stronie.
Niezbyt udana, moim zdaniem.
Znaleziona tu: http://2.bp.blogspot.com/
-jpCYrSSW7Vs/T-R3OTdiofI/AAAAAAAABCc/
KLj228SmMc4/s1600/100_5753.jpg
Od czasu do czasu spoglądam  w statystki bloga. Ciekawi mnie, jakież to pytania doprowadziły poszukujących prawdy w moje skromne wirtualne progi. Dziś, przymierzając się do wpisu na temat młodych bohaterów Jeżycjady, znalazłam świetne pytanie (pisownia oryginalna): „co napisać w liście maćka do kreski”. Temat brzmiał , jak sądzę: „Napisz list Maćka Ogorzałki do Kreski”.
Z mojego nauczycielskiego punktu widzenia – bardzo ciekawy temat. Ćwiczymy formę (list), musimy wejść w rolę konkretnego bohatera i odpowiednio stylizować język oraz wykazać się wiedzą o jego uczuciach, a także dostosować język wypowiedzi do adresata. Temat zostawia także pewien margines na działania twórcze – nie jest napisane, w którym momencie znajomości Maciek pisze ten list do Kreski.
Ja zrobiłabym to tak (w treści wykorzystałam cytaty z powieści):

Kresko!


Widziałem, widziałem wszystko! I – jako Twój…
[Tutaj Maciek nie wie, co napisać, więc skreśla te kilka słów, zgniata kartkę, bierze następną i pisze.]
Kresko!

Dziś w parku byłem świadkiem sceny, która mnie obraziła. Mało tego! Obrażała każdego, kto był jej świadkiem! Doprawdy, wiedz, że zachowujesz się niestosownie, niegodnie i niewłaściwie, cholera jasna psiakrew!
[Tutaj Maciek uznaje, że go poniosło i powtarza operację kreślenia i zgniatania kartki. Bierze następną i pisze.]

Droga Kresko!


Dziś byłem świadkiem dziwnej sceny z udziałem Twoim i jakiegoś prostaczego młodzianka, który gonił cię po parku. Kiedy Was razem zobaczyłem, pomyślałem…
[Tu Maciek poddaje swoje uczucia dogłębnej analizie. Myśli długo, rysuje jakieś zawijasy na kartce… W końcu zgniata ją i idzie po następną…]
Janeczko!

Idiota ze mnie. Wybacz mi. Porozmawiamy?
 
Moja ulubiona okładka.
Maciek jest na drugiej stronie,
wplątany w szalik Kreski.
W sieci tej drugiej strony brak.
Jak już namierzę to wydanie powieści –
zrobię zdjęcie!
Okładka znaleziona tu:
http://blast-and-blow.blogspot.com/2014/12/recenzje-zebrane.html
Sama sobie za tę pracę postawiałabym maksymalną ilość punktów, ale wydaje mi się, że nauczycielce zadającej list Maćka do Kreski jednak chodziło o coś innego :). Zatem – ktokolwiek będzie próbował wykorzystać moje wypowiedzi, niech nie liczy na pozytywną ocenę. A jeśli bezczelnie ściągnie, niechaj smaży się w kotle ze wszystkimi, którzy cytują bez zaznaczania cytatów i podawania źródła…
Przejdźmy jednak do właściwego tematu dzisiejszego wpisu. Prosty i przejrzysty wniosek, będący jego tytułem, został sformułowany na lekcji z tegoroczną klasą I gimnazjum. Mało ci on odkrywczy, ale za to – trafiający w punkt!
Tak to już jest w świecie ludzi, że wszystkie (prawie) związki między nami są skomplikowane. Jak w życiu, tak w literaturze. Zostawiając na boku wątek Genowefy Lompke/Bompke/Trompke oraz realia życia w PRL, skupmy się na pierwszych uczuciach młodych bohaterów:
1. uczciwej, szczerej i dobrodusznej Kreski,
2. przystojnego, z pozoru inteligentnego, tęskniącego za romantyczną dziewczyną Maćka,
3. cynicznej Matyldy,
4. uczciwego, szczerego i dobrodusznego Lelujki.
Od razu widzimy, że postaci 1 i 4 dziwnie do siebie pasują. W powieści zaprzyjaźniają się, choć ze strony Jacka Lelujki jest to coś więcej niż przyjaźń. Nieszczęśliwie zakochany młodzian od początku jednak nie ma u Kreski szans. Dziewczyna jest beznadziejnie zakochana w beznadziejnym Maćku. Tak, tak, pozwalam sobie oceniać tego bohatera, bo, popatrzcie sami:
zaprasza Kreskę do opery, choć od początku wie, że chce tam „przypadkiem” wpaść na cytrynową dziewczynę –> w operze nie zwraca uwagi na Kreskę, namierza „cytrynową” –> kiedy pojawia się tajemnicza Matylda, bez skrupułów zostawia Kreskę w towarzystwie li i jedynie Genowefy –> zapomina o Kresce, randkuje z Matyldą –> w ogóle nie dociera do niego, że bardzo nieelegancko potraktował Jankę w operze –> incydent w tramwaju: Maciek dowiaduje się, że Matylda, mówiąc potocznie, pogrywa z nim –> Maciek dochodzi do wniosku, że, wow, w sumie Kreska to fajna dziewczyna, zaproponuje jej chodzenie –> Maciek się dziwi, że Kreska odmawia –> Maciek wraca do Matyldy –> Maciek chce urządzić Kreskę scenę po incydencie w parku –> w końcu do młodego dociera, że był skończonym idiotą –> …. itd. szczęśliwe zakończenie, studia, praca, dom, trójka dzieci…
Czytając tę książkę po raz kolejny, doszłam do wniosku, ze najbardziej irytującą postacią nie jest panna Pompke, a Maciej „Tombak” Ogorzałka. Nawet odczarowanie sceny w operze mnie nie przekonuje. No, ale ja już nie jestem w wieku licealnym, może stąd moje wątpliwości…
O relacjach między bohaterami jeszcze napiszę, a raczej – pokażę je. Kiedy? Jeszcze przed świętami :).