Spełnione książkowe marzenie i odpowiedzi na pytania Zakręconej belferki


Uncategorized / poniedziałek, październik 5th, 2015

Ostatnio na lekcjach polskiego z VI klasą rozmawialiśmy o spełnianiu marzeń. Takich marzeń, z których realizacją wiążą się długie przygotowania, długie czekanie… Powiedziałam im wtedy, że ja też kiedyś miałam takie marzenie i że właśnie niedawno się spełniło. A skoro już powiedziałam coś takiego, to musiałam opowiedzieć co, jak i kiedy :).



Będąc w Kanadzie, odwiedziłam piękny antykwariat. Na półce z literaturą kanadyjską znalazłam książki mojej ukochanej autorki. I to nie tylko te, które wymyśliła. Również takie, w których opisała swoje życie.





Snap z wycieczki do antykwariatu i księgarni. A przy okazji pod Parlament Alberty.






Z pamiętnikami Lucy Maud Montgomery zetknęłam się po raz pierwszy w 1998 roku. Miałam wtedy zaledwie 14 lat i kilka miesięcy. W Polsce pierwszy tom Pamiętników, podzielony na dwie książki, wydała w 1996 Nasza Księgarnia. Pozostałe tomy nie zostały nigdy przetłumaczone na język polski…


Krajobraz dzieciństwa i Uwięziona dusza


Daty kupna książek. 1998 i początek 1999. (Tak, wiem, że przy zapisie miesiąca rzymskimi cyframi nie stawiamy kropek. Wtedy musiałam nie wiedzieć…)

Przez kilka lat po przeczytaniu Krajobrazu dzieciństwa i Uwięzionej duszy liczyłam jednak na to, że coś się w sprawie pamiętników ruszy. Wydawnictwo Literackie wydało nowe tłumaczenie Ani z Zielonego Wzgórza, a nawet wznowiło inne, mniej popularne, powieści kanadyjskiej autorki. Musiało minąć jednak 17 lat, bym doczekała się kolejnego tomu… Musiałam przelecieć nad oceanem, znaleźć się na drugim końcu świata, a nadto opanować angielski na tyle, by móc czytać książki w oryginale, by moje książkowe marzenie spełnić.

Minęła więcej niż połowa mojego życia, ale w końcu kolejny tom Pamiętników Lucy Maud Montgomery jest u mnie. Na wyciągnięcie ręki. Teoretycznie powinnam więc siedzieć i pochłaniać go, nie bacząc na wszystko inne. Świat jednak domaga się ode mnie większej uwagi niż 17 lat temu. Na razie więc Maud czeka. Minęło tyle lat, może minąć jeszcze kilka dni…


A kolejne tomy? Kupię, kiedy następny raz pojadę do Kanady 🙂.





W tym poście odpowiadam też na pytania, które zadała mi pewna Zakręcona belferka w blogowej zabawie :). Wiecie, to taka zabawa typu „łańcuszek” – po odpowiedzi należy nominować kolejne kilka, kilkanaście blogów. Ja co prawda czytam blogi, ale a) nie wszyscy autorzy czytanych przeze mnie blogów odpowiedzieliby na takie pytania b) blogerzy, którzy mogliby odpowiedzieć, zostali już nominowani :).

Do zabawy zapraszam więc tylko młodą autorkę ciekawego bloga historycznego Rydwanik Historyczny; proszę o odpowiedzi na te same pytania, na które ja teraz odpowiadam.



Moje odpowiedzi


1. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy… pływałam pod wodą w Jeziorze Ochrydzkim

2. Najważniejsze są dla mnie… rodzina (oraz przyjaciele, którzy są jak rodzina), wiara, poznawanie świata

3. Nie lubię, gdy… ludzie nie pamiętają o prostych zasadach: wychodzący ma pierwszeństwo, w kinie czy teatrze nie przechodzi się na swoje miejsce będąc zwróconym pupą ku twarzy osoby siedzącej itp.

4. Moje największe szaleństwo to… fakt, że ciągle godzę się na wchodzenie w nowe projekty, na co tak naprawdę nie mam 100% ochoty. Tzn. jestem leniwa i strachliwa, więc powinnam siedzieć w domu, nie ciągle gdzieś latać.

5. Często zapominam o… kupieniu sobie jedzenia. Czasem jest tak, że nie mam w domu pieczywa. Albo mam pieczywo, a nic do niego. Bo zapominam zajść po zakupy!

4 Replies to “Spełnione książkowe marzenie i odpowiedzi na pytania Zakręconej belferki”

  1. Nie wiem czemu, ale bardzo nie lubię autorki wspomnianych w poście książek. Rozdrażnia mnie do granic jestestwa 🙂
    Już od wielu lat poszukuję źródła/źródeł tych negatywnych emocji, ale niestety bezskutecznie.
    Zapraszam do mnie na wygibasy i bziki: http://www.uczycielnica.blogspot.com

    1. Może w szkole coś poszło nie tak? A może po prostu charaktery bohaterek nie te? Z bohaterami książkowymi jak z ludźmi – z niektórymi się zaprzyjaźniamy, z innymi nie :D. Może to być też kwestia przekładu. "Ania…" w Polsce długo wydawana była w przekładzie z 1911 roku.
      A blog odwiedziłam, odwiedziłam :). Po nitce do kłębka i znalazłam inicjatorkę akcji z memami! Wrzuciłam adres do czytnika i będę podglądać pomysły.

Comments are closed.